poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Beautiful murder

        Zostaliśmy sami. Tylko ja i ten skurwysyn. Zrezygnowałam z pistoletów, chciałam, żeby umierał w męczarniach. Chciałam, żeby poczuł ból, taki jak mój, gdy zabił mojego ukochanego. Chciałam go z całej siły pomścić. Był przypięty do stołu. Zakleiłam mu taśmą usta, by nie krzyczał zbyt głośno. „Zadarłeś z niewłaściwą osobą”-powiedziałam. Na początek ubrałam rękawiczki, ściągnęłam z niego spodnie i koszulek, po czym wzięłam cienki kabel i z całej siły biłam go po całym ciele. Zwijał się z bólu, ale niestety to była dla niego rozgrzewka przed prawdziwymi torturami. Do ran otwartych wsypałam sól. Wyciągnęłam nóż i kreśliłam głębokie rany na jego brzuchu. Ze stołu na ziemie spływała jego krew. Wytarłam ją przypadkową szmatą. Zapaliłam papierosa, wykurzyłam go do połowy, po czym zgasiłam resztę na jego brzuchu. Piszczał z bólu. Wzięłam obcęgi i wyrywałam każdego jego paznokcia. Ledwo żył. Ponownie wzięłam nóż i odcięłam mu jego męskość. Na koniec wzięłam sznur, zawiązałam mu pętle na szyi i z całej siły zaciskałam, aż się udusił.

         Byłam przy jego grobie. Rozpłakałam się, brakowało mi go. Kochałam go, a ten dupek go zabił. Zapaliłam znicz i pomodliłam się. Z kieszeni wyciągnęłam pistolet. Przez chwile obracałam go w rękach. Przyłożyłam go sobie do skroni, zmrużyłam oczy i pociągnęłam za spust…

Killing Love

Witam, witam. To opowiadanie chciałam zadedykować kilku wspaniałym osobom, m.in.: Zuzeł- za wymyślenie wspaniałego imienia dla głównej bohaterki <3, Zuzi- za eee... za nic nierobienie XD, Rejnbi- za to że ją kooooocham :3, Dorianowi- za wymyślenie cudownej nazwy dla tego blogu ^^, Frankowi- za pomysł na adres do bloga :3, Alice- za rycie bani XDDD Dziękuję wam kochani <3




   

         



Od trzech dni nie wychodziłam z domu. Cały czas płakałam. „Jak on tam mógł zrobić?”, ”Czemu? Jego brat na pewno żartował”- te słowa cały czas siedziały mi w głowie. Nie mogłam się pozbierać, po tym jak brat mojego chłopaka powiedział mi, że on jest ze mną tylko dla seksu. Dobrze, że jeszcze nie robiłam z nim tego. Cholera… wszystko się sypie… Siedziałam na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Ciągle płakałam. Nie mogłam w to uwierzyć, przecież go kochałam. Zranił mnie.
          Ktoś gwałtownie wbiegł do domu. Było coś nie tak. W kilka sekund wbiegł do mojego pokoju brat mojego Mike’a – Alex. Był strasznie przerażony.
          -Molly! Ratuj go!- Krzyknął w progu.
           -Kogo?! Co się stało?! Mów!- Krzyknęłam strasznie przerażona.
           -Mike’a! Chce się zabić! Szybko, pomóż mi!- cały czas krzyczał ze strachem w oczach.
           -Co?! Jak to?!- zerwałam się z łóżka. – Chodźmy szybko! – Pobiegłam w stronę jego auta.
          Jechaliśmy szybko, byłam strasznie wystraszona, moje serce biło coraz szybciej. Nie chciałam go stracić, był dla mnie jedyny. Alex w drodze cały czas mnie przepraszał, wyjaśniał mi, że wszystko co powiedział jest nieprawdą. Mówił z przerażeniem, że mu zazdrościł, że popełnił błąd że Mike nie może beze mnie żyć. Każde jego słowo zapewniało mnie, że Mike jest cudowny. Fakt, byłam wtedy bardzo wkurzona, ale dla mnie był wtedy  Mike. Miałam gdzieś już to, co się w ostatnich dniach działo.  Po chwili byliśmy już na miejscu. Szybko wysiadłam z auta i wbiegłam do mieszkania mojego chłopaka. W jego pokoju zastałam go leżącego na kanapie nieprzytomnego. Wokół było pełno porozrzucanych butelek po alkoholu, a na stole były silne środki nasenne. „Dzwoń po lekarza!” – krzyknęłam w stronę Alex’a, co zrobił natychmiastowo. Próbowałam go obudzić, sprawdzałam mu puls. Żył. Ręce strasznie mi się trzęsły. „Mike, obudź się. Proszę….  Nie rob mi tego.”- ciągle go potrząsałam, chciałam żeby się już zbudził. Po kilku minutach zjawił się lekarz i dokładnie go przebadał. „Nic mu nie jest, wziął kilka silny tabletek nasennych ale nie przepił tego alkohole, więc wszystko będzie w porządku. Za kilka godzin powinien się obudzić.”- kamień spadł mi z serca. Ucieszyłam się na tą diagnozę. Alex zapłacił lekarzowi, który udał się do domu. Razem posprzątaliśmy ten bałagan. Po kilku godzinach siedziałam na kanapie, Mike spoczywał głową na moich kolanach. Nadal spał. Jego blada twarz była taka spokojna. Bawiłam się jego wiecznie prostymi, czarnymi, sięgającymi do ramion włosami. W krótce obudził się. Jego czarne oczy wpatrywały się w moje. Po policzkach popłynęły mi łzy.
          -Molly…- wyszeptał.- Nie płacz… Wszystko będzie dobrze…- powiedział swoim słodziutkim głosem, którego cholernie mi brakowało.
          -Mike… dlaczego chciałeś mi to zrobić? Dlaczego chciałeś mnie opuścić? Dlaczego chciałeś się zabić?-  zapytałam płacząc. Wyobrażałam sobie jego śmierć… To było okropne. Nie chciałam tego, nie chciałam go stracić.
          -Bo życie bez ciebie nie ma sensu…- wyszeptał ściskając mnie za rękę.- Kocham cię.- dodał.
          -Ja ciebie też- powiedziałam.